Pojednanie


Pojednanie nie polega na tym, aby zapomnieć. Pojednanie polega na tym, aby zrozumieć, poznać prawdę, uznać swoje winy i wybaczyć winy popełnione przez drugą stronę. Pojednanie możliwe jest tylko wtedy, gdy obie strony uznają te zasady i w imię wyższej konieczności gotowe są uczynić ten krok.

„Przebaczamy i prosimy o przebaczenie!”. Przerwać krąg wzajemnych oskarżeń, zamknąć pewien rozdział historii, zacząć pisać nowy! Nie jest to łatwe. Nie było to łatwe w stosunkach polsko-niemieckich. Zbyt wiele łez i krwi, zbyt wiele krzywd, zbyt świeża ludzka pamięć. A jednak udało się dokonać tego, co zdawało się niemożliwe. Od pamiętnego listu biskupów polskich w roku 1966 do słów przeproszenia, wypowiedzianych przez Prezydenta Niemiec w Warszawie 1 sierpnia 1994 roku musiało upłynąć prawie 30 lat. Dziś pojednanie polsko-niemieckie stało się faktem i otwarło drogę Polski do współpracy europejskiej i atlantyckiej.

Pojednanie nie jest łatwe również w stosunkach polsko-ukraińskich. Uzbierało się wiele krzywd, łez i krwi. Żywa jest jeszcze ludzka pamięć. Ale żywe jest również zrozumienie konieczności nowego ułożenia wzajemnych sąsiedzkich stosunków. Zrozumienie idei sformułowanej już przez Piłsudskiego, że jedynie sojusznicze działanie wolnej Polski i wolnej Ukrainy może stanowić przeciwwagę rosyjskich dążeń imperialnych.

Działania obu państw w myśl tej idei daje się zauważyć od samego początku ich suwerennych kontaktów: w 1991 roku Polska pierwsza uznała niepodległość Ukrainy, trwają ożywione kontakty gospodarcze i dyplomatyczne, otwarte granice sprzyjają masowej turystyce, która obok handlowych korzyści spełnia jeszcze inną, szalenie ważną rolę: pozwala wzajemnie się poznać. Jednakże cień ponurej przeszłości ciągle wisi nad wizją przyszłości obu krajów. Mimo kolejnych spotkań prezydentów, którzy wspólnie składają hołd ofiarom masowych mordów z lat 40-tych, mimo kolejnych słów o konieczności przebaczenia i pojednania. Teraz, w 70-tą rocznicę zbrodni wołyńskiej, usłyszeliśmy kolejny, mocny głos. W ostatnim tygodniu czerwca hierarchowie Kościołów: rzymsko-katolickigo i grecko-katolickiego w Polsce i na Ukrainie podpisali wspólną deklarację o pojednaniu polsko-ukraińskim. Oto fragmenty: „Za godny potępienia uważamy skrajny nacjonalizm oraz szowinizm (…) Nic nie usprawiedliwia wzajemnej wrogości, prowadzącej aż do przelewu krwi (…) Wzywamy wszystkich, Ukraińców i Polaków, do wzajemnego przebaczenia i pojednania!”

??????????????????????????????????????????????

Przypomnijmy sobie dzieje konfliktów polsko-ukraińskich. Sięgnijmy wstecz aż do wieku XVII, kiedy to w 1659 roku została w Warszawie zaprzysiężona przez Króla i Stany tak zwana Ugoda Hadziacka, zawarta rok wcześniej w miejscowości Hadziacz na Ukrainie przez delegacje: polską i kozacką. Ugoda ta miała zakończyć krwawy konflikt, który wstrząsnął Ukrainą i Rzeczpospolitą w roku 1648, a trwał już 11 lat. Konflikt, który był rewolucją narodowo-społeczną przeciwko polskim – a raczej spolszczonym – właścicielom ziemskim, żydowskim kupcom, katolickim księżom. Siłą napędową tej rewolucji byli Kozacy z Zaporoża pod wodzą atamana Bohdana Chmielnickiego. W pamięci potomnych pozostało wyjątkowe okrucieństwo obu walczących stron. „Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą” – jak napisał Sienkiewicz. A jednak mimo to, po śmierci głównych protagonistów wojny: atamana Chmielnickiego z jednej, a kniazia Jeremiego Wiśniowieckiego z drugiej strony, zawarto w Hadziaczu porozumienie wzorowane na Unii Lubelskiej sprzed 90 lat.

Uznano wówczas po raz pierwszy równorzędność „narodu ruskiego” z polskim i litewskim – co, przetłumaczone na język konkretów, sprowadzało się do utworzenia z ziem ruskich trzeciego (po Koronie i Litwie) równorzędnego członu Rzeczpospolitej – z odrębnym wojskiem, hetmanem, administracją, skarbem, trybunałem, szkolnictwem, wszelkimi urzędami, miejscami w Senacie i z prawosławiem jako religią panującą. Amnestia objęła wszystkich, starszyzna kozacka otrzymała przywileje szlacheckie. W zamian Kozacy zobowiązali się odrzucić wszelkie „cudzoziemskie protekcje” (Moskwy, Turcji, Tatarów) i stać wiernie przy Rzeczpospolitej, jako wspólnej federacji Polski, Litwy i Rusi, wracając „jako wolni do wolnych, równi do równych, zacni do zacnych”.

Umowa ta, jak każda, polegała na pewnych kompromisach. Jednym z nich była zgoda na powrót szlachty polskiej do jej majątków, które zdążyła już przejąć starszyzna kozacka. Konflikt, jaki rozwinął się na tym tle, był jednym z powodów ruchłego rozbicia Unii. Kolejny konflikt ujawnił się pomiędzy hierarchami obu Kościołów: biskupi katoliccy nie dopuścili do zajęcia miejsc w Senacie przez swych prawosławnych braci, nie chcąc utracić swej monopolistycznej pozycji. Ale największe oburzenie wywołała hadziacka umowa gdzie? Oczywiście w Moskwie! Car natychmiast wznowił działania wojenne przeciwko Rzeczpospolitej, podejmując jednocześnie akcję dyplomatyczną, agitacyjną, prowokacyjną – wszystko w celu rozbicia Unii. Ta połączona akcja sił wewnętrznych i zewnętrznych przyniosła wiadomy skutek: chwila otrzeźwienia i rozsądku utonęła w powodzi głupoty, zacietrzewienia, osobistych ambicji i interesów, uległości moskiewskiej propagandzie. Utracona została wówczas jedyna na 300 lat szansa ułożenia poprawnych wzajemnych stosunków.

Pojawiają się w historii momenty, które mogą stać się zwrotnymi, o ile nie zostaną zaprzepaszczone przez krótkowzroczność i prywatę. Takim momentem w historii stosunków polsko-ruskich była Unia Hadziacka. Jej zerwanie i w kilka lat później odrzucenie zaowocowało oddaniem połowy Ukrainy, wraz z Kijowem, carowi moskiewskiemu. Zapoczątkowało to okres przewagi Moskwy nad Rzeczpospolitą, jak również okres intensywnej rusyfikacji Ukrainy. Jedynym zwycięzcą w konflikcie polsko-ukraińskim okazała się być Moskwa.

Przejdźmy do wydarzeń, o których pamięć jeszcze nie zaginęła. W XX bowiem wieku dawne księstwo Halickie, zwane później Galicją Wschodnią, oraz Ziemia Wołyńska stały się terenem tragicznego konfliktu między mieszkańcami tego regionu: Ukraińcami i Polakami.

Jest rzeczą ciekawą, iż to właśnie GalicjaWschodnia stała się kolebką ukraińskich dążeń niepodległościowych. W ostatnich latach panowania cesarza Franciszka Józefa wszystkie narody monarchii austro-węgierskiej cieszyły się znaczną autonomią, z której Ukraińcy korzystali w stopniu nie mniejszym, niż Polacy. Rozwijało się więc ukraińskie życie społeczne i polityczne, ukraińskie szkolnictwo, powstawały rozmaite ukraińskie organizacje kulturalne. Cała pozostała Ukraina, będąca pod panowaniem rosyjskim, nie mogła o czymś takim nawet pomarzyć! Polityka rusyfikacji nie dopuszczała nawet myśli o tym, że mógłby istnieć odrębny naród – Ukraińcy. Nic więc dziwnego, że w momencie rozpadu monarchii habsburskiej to właśnie w Galicji Wschodniej powstało pierwsze nowożytne państwo ukraińskie – Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa. Jednak równie naturalnym odruchem zamieszkających te ziemie Polaków było przeciwstawienie się tym aspiracjom, co doprowadziło do konfliktu zbrojnego. Po kilku miesiącach walk (listopad 1918 – lipiec 1919) pierwsza próba utworzenia niepodległej Ukrainy została uniemożliwiona polskimi rękami. Nie wchodzę tu w szczegóły polityki polskiej wobec pozostałej, naddnieprzańskiej części Ukrainy, której niepodległość Naczelnik Państwa, Józef Piłsudski popierał wszelkimi siłami, z wyprawą kijowską w 1920 roku włącznie – ale z jednym warunkiem: pozostawienia Galicji Wschodniej w granicach Państwa Polskiego.

Po zakończeniu w 1921 roku wojny z bolszewicką Rosją, w granicach Polski znalazł się również Wołyń. W obu tych dzielnicach, wbrew intencjom Piłsudskiego, polscy „narodowcy” prowadzili politykę przymusowej polonizacji. Jej elementami była stopniowa likwidacja szkolnictwa ukraińskiego, organizacji społecznych i politycznych, eliminacja języka ukraińskiego z życia publicznego, a także osadnictwo chłopów polskich na Wołyniu. Ta polityka „wzmacniania polskości na Wschodzie” prowadziła do skutków wręcz przeciwnych: do wzmocnienia oporu ludności ukraińskiej, do aktywizacji działań OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) i do aktów terrorystycznych – co z kolei prowadziło do wzmożonych represji polskich, do wojskowych pacyfikacji wsi, do zamykania, a nawet burzenia cerkwi. Aresztowano również działaczy OUN, osadzając ich w więzieniu w Berezie Kartuskiej. W ten sposób przygotowany został grunt do nieodległej już tragedii.

Katastrofa państwa polskiego we wrześniu 1939 roku otwarła ukraińskim mieszkańcom Wołynia i Galicji Wschodniej drogę do odwetu. Dodatkowym elementem stała się sowiecka polityka „depolonizacji” Kresów poprzez masowe deportacje ludności polskiej w latach 1940-1941, a potem niemiecka polityka oparta na zasadzie „dziel i rządź”. Utworzona w 1942 roku UPA (Ukraińska Powstańcza Armia – nie mylić z SS-Galizien i innymi jednostkami ukraińskimi w służbie niemieckiej), jako zbrojne ramię OUN postanowiła siłą i krwawym terrorem usunąć Polaków z terenów wspólnie zamieszkałych – aby przez stworzenie faktów dokonanych uniemożliwić w przyszłości powrót tych ziem w granice Polski. Polskie podziemie zbrojne – głównie Armia Krajowa – starało się bronić ludność polską, a niekiedy brało odwet na wsiach ukraińskich. Wzajemna nienawiść doszła do szczytu.

Koniec wojny nie oznaczał zakończenia tego konfliktu. Oddziały UPA walczyły dalej w Bieszczadach, aż do całkowitego ich rozbicia przez siły polskie w roku 1947. Wtedy z kolei (w „Akcji Wisła”) Polacy wzięli rewanż, wysiedlając na Ziemie Zachodnie i Północne pozostałą w rejonie Bieszczad ludność ukraińską.

Minęło pół wieku. Polska odzyskała swoją suwerenność. Powstała niepodległa Ukraina. Warszawa i Kijów, świadome całego tragicznego balastu tamtych czasów, prowadzą politykę pojednania. Nie może być inaczej, jeżeli pragniemy budować wspólną przyszłość. Musimy pamiętać, że każdy konflikt polsko-ukraiński zawsze był – i będzie – wykorzystany przez naszego wspólnego sąsiada – Rosję. Tak było w wiekach XVII i XVIII, tak było również w XX. Rolą naszego pokolenia jest niedopuszczenie do podobnych sytuacji w wieku XXI. Dlatego tak potrzebna jest nowa „ugoda” polsko-ukraińska. I nie wystarczy podpisany wspólnie dwustronny dokument. Pojednanie musi zakorzenić się w naszych umysłach i sercach. Wtedy – i tylko wtedy – będzie ono trwałe.

1 komentarz do “Pojednanie

  1. Pojednanie – podjąłeś bardzo trudny i bardzo bolesny temat naszej wspólnej historii. Granica między Polską a Ukrainą w wielu wypadkach przebiega przez nasze serca. Natione Polonus, Gente Rutenus – jakże częste zjawisko. I tyle krzywd wyrządzonych wzajemnie! Bo my wciąż nie możemy zrozumieć sytuacji Ukraińców. Prawdziwe pojednanie jest takie potrzebne dla obu stron. Bez niego Rosja zje nas po kawałku. W ciągu ostatnich dwudziestu lat bardzo wiele Ukrainek i Ukraińców pracuje w Polsce na czarno. Nasz stosunek do nich jest nieraz obrzydliwy. Uważamy się za panów. Ale są i porządni ludzie. Nawiązało się wiele przyjaźni, przesyłamy sobie życzenia świąteczne, odwiedzamy. Dużo Polaków żeni się z Ukrainkami.
    Mam nadzieję, że to nas zbliży na poziomie szarego człowieka.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s