Właśnie minęły Święta Bożego Narodzenia, a tu okazuje się, że niektórzy z nas, Kanadyjczyków, ci o korzeniach ukraińskich, czekają na celebrowanie tego święta aż do 6-go stycznia. Tak bowiem wskazuje kalendarz liturgiczny Kościoła Katolickiego Obrządku Wschodniego, znanego nam dziś pod nazwą Ukraińskiego Kościoła Katolickiego. Spotykamy się z nim również i tu, w Kelownie. Co wiemy o tym bratnim Kościele, w jakich okolicznościach powstał, jakie były jego dzieje? Warto znać – a więc rozumieć – bliskich krewnych. Cofnijmy się więc w odległe czasy…
W połowie IX wieku dwóch wielkich apostołów – Cyryl i Metody – podjęło się dzieła ewangelizacji narodów słowiańskich. Obaj byli wychowani w kulturze grecko-bizantyjskiej, stamtąd też, z ówczesnego Konstantynopola, rozpoczęli swą misję. Rozumieli, że skutecznie można nauczać pogańskich Słowian tylko w ich własnym języku. Zauważyli przy tym, że alfabet grecki, którym się posługiwali, nie bardzo odpowiada słowiańskim zgłoskom, że trudno jest nim zapisać brzmienie słowiańskiej mowy. Opracowali więc nowy alfabet, zwany później cyrylicą, pozwalający zapisać fonetycznie każdą słowiańską zgłoskę. Uzbrojeni w to świetne narzędzie, nawracali na wiarę chrześcijańska Bułgarów, Serbów, dotarli na Morawy, prawdopodobnie również do Małopolski. (najstarsze ślady chrześcijaństwa w Wiślicy koło Krakowa wskazują na ich działalność). W tym samym jednak czasie spory kompetencyjne między biskupami Rzymu i Konstantynopola doprowadziły do zerwania związków między tymi dwoma stolicami ówczesnego chrześcijaństwa. Dzieło ewangelizacyjne Cyryla i Metodego, utrwalone szczególnie wśród Bułgarów i Serbów w specyficznej grecko-bizantyjsko-słowiańskiej formie, przypadło w udziale patriarchowi Konstantynopola.
Sto lat później, w połowie X wieku, następcy Cyryla i Metodego dotarli do Księstwa Kijowskiego. Obejmowało ono wówczas ogromny obszar: od Morza Czarnego po Zatokę Fińską, od Bugu po Wołgę, z Moskwą włącznie. Kijów był wówczas stolicą całej Rusi. Przyjęcie chrztu z rąk bułgarsko-bizantyjskich apostołów przez kijowskiego księcia Włodzimierza w roku 988 zadecydowało o wprowadzeniu chrześcijaństwa obrządku wschodnio-słowiańskiego na całym obszarze tego państwa.
Wkrótce jednak pod ciosami Turków padł Konstantynopol, a najazd mongolski zalał całą Ruś. Kościół Wschodni nie tylko utracił swój centralny ośrodek, ale znalazł się w całości w warunkach srogiej okupacji: na Bałkanach – tureckiej, na Rusi zas – mongolskiej. Lokalne Kościoły musiały ratować się na własną rękę, samodzielnie układać sobie stosunki z okupantami. W ten sposób Kościół na Rusi został pozostawiony sam sobie. Przybrał też wtedy nazwę Kościoła Prawosławnego – czyli „prawidłowo sławiącego” Boga.
Mongolska fala zaczęła się jednak cofać. Najpierw wyzwoliła się spod dominacji Chanów Moskwa. Moskiewski kniaź zatroszczył się o to, aby zwierzchnik Kościoła Prawosławnego, Patriarcha Rusi, przeniósł się z Kijowa do Moskwy – pod jego opiekę. Potem zatroszczył się również o to, aby w dowód wdzięczności podporządkował mu się bezwzględnie. Dzięki temu prawosławie stało się odtąd narzędziem polityki wszystkich kolejnych władców Moskwy. W tym samym czasie – a był to wiek XIV – rozrastało się gwałtownie Wielkie Księstwo Litewskie. Wypierając mongolskich najeźdzców, jednoczyło pod swoją władzą coraz większe obszary Rusi, z Kijowem włącznie. Pod koniec tego wieku, w momencie zawierania unii z Polską, ludność Wielkiego Księstwa składała się w 3/4 z prawosławnych Rusinów, a język ruski byl językiem urzędowym na książęcym dworze. Litwa stała się główmym konkurentem Moskwy w procesie wyzwalania i jednoczenia ziem ruskich. Nic więc dziwnego, że w następnych wiekach Litwa – a w rezultacie jej unii z Polską, cała Rzeczpospolita – stała się obiektem nieustannego nacisku militarnego i politycznego ze strony wschodniego sąsiada. Jednym z podstawowych argumentow używanych przez carów było ich zwierzchnictwo nad całym Kościołem prawosławnym. Religia została wlątana w politykę. Car rościł sobie prawo do zjednoczenia wszystkich prawosławnych pod swoją wladzą. Dla Rzeczpospolitej była to groźna ingerencja w jej wewnętrzne sprawy – bo przecież blisko 50% jej mieszkańców wyznawało tą wiarę.
Wtedy narodziła się myśl oderwania Kościoła Prawosławnego na ziemiach Rzeczpospolitej od zwierzchnictwa Moskwy. Wiek XVI, złoty wiek, wiek tolerancji religijnej, wiek rozkwitu gospodarczego i kulturalnego Rzeczpospolitej był okresem jak najbardziej sprzyjającym takiej inicjatywie. Powstała koncepcja przyjęcia zwierzchnictwa Papieża w miejsce metropolity moskiewskiego, z zachowaniem języka, liturgii i całej obyczajowości bez zmian. Był to pomysł wyprzedzający o cztery wieki dzisiejszą myśl ekumeniczną. Koncepcja ta uzyskała poparcie Watykanu z jednej, a prawosławnych biskupów z ziem Rzeczpospolitej z drugiej strony. Prawosławni hierarchowie liczyli na zrównanie w prawach z duchowieństwem katolickim, na otwarcie przed nimi wszelkich urzędów i godności państwowych, z senatorskimi włącznie. Po wielu wstępnych rozmowach i zabiegach, po złożeniu wizyty w Watykanie, zwołano w roku 1596 w Brześciu nad Bugiem Synod Biskupów Kościoła Obrządku Wschodniego na ziemiach Rzeczpospolitej. Na tym właśnie Synodzie zawarto unię z Kościołem Katolickim, przyjmując zwierzchnictwo Watykanu, odrzucając zwierzchnictwo Moskwy. Tak powstał Kościół Katolicki Obrządku Wschodniego, lub inaczej – Kościół greko-katolicki.

Jego dalsze dzieje nie były jednak tak pomyślne, jak by to rokował początkowy sukces. Kończył się właśnie wspaniały wiek XVI, na tron polski wybrano ultra-katolickiego Zygmunta III Wazę (tego z kolumny w Warszawie), którego właśnie dlatego nie chciano w jego rodzinnej Szwecji. Kościół Katolicki ruszał do przeciwnatarcia po okresie reformacji, nowych – ale innych – braci w wierze nie bardzo chciano zaakceptować. Szczególnie hierarchia katolicka nie chciała dopuścić do urzędów i dostojeństw nowych, licznych konkurentów: biskupów greko-katolickich. Między innymi odmówiono im prawa zasiadania w Senacie – co było najbardziej spektakularnym sygnałem, że katolikami to może oni są, ale jednak drugiej kategorii. Wkrótce, w połowie XVII wieku, przyszły wojny – a szczególnie ta okrutna, bratobójcza wojna kozacko-polska na Ukrainie. Wymusiło to polaryzację postaw. Warstwy wyższe, związane z Rzeczpospolitą i polską kulturą, dokonywały ostatniego kroku w procesie swej polonizacji, przyjmując wyznanie rzymsko-katolickie. Kościół greko-katolicki, zwiazany ze staroruskim językiem liturgicznym i cerkiewną obyczajowościa, pozostał Kościołem warstw biedniejszych, głównie chłopstwa. To, co miało się przyczynić do integracji mieszkańców Rzeczpospolitej, stało się jeszcze jednym czynnikiem dzielącym bratnie narody.
Z drugiej strony, co jest rzeczą oczywistą, Unia Brzeska stała się solą w oku Moskwy. Od początku aż do ostatnich dni istnienia rosyjsko-sowieckiego imperium Kościół Unicki (bo i taką nazwą był obdarzony) był zwalczany z całą brutalnością przez wszystkich kolejnych władców Moskwy. No bo jakże na ziemiach, do których rości sobie pretensje rosyjskie imperium, może istnieć cokolwiek od Moskwy niezależnego? Przez cały wiek XIX na ziemiach zaboru rosyjskiego tak zwani Unici byli szczególnie prześladowani. Oazą, gdzie Kościół ten mógł się swobodnie rozwijać, był zabór austriacki – czyli Galicja Wschodnia, ze Lwowem jako centralnym ośrodkiem. Tam właśnie, pod koniec XIX wieku, nastapiło sprzężenie Kościoła greko-katolickiego z ukraińskimi aspiracjami narodowymi. Stał się on wtedy, wobec braku własnej państwowości, podstawowym elementem identyfikującym przynależność do społeczeństwa ukraińskiego, zwornikiem, miejscem spotkań, swoistym eksterytorialnym obszarem wolności. Z galicyjskimi emigrantami dotarł do Kanady i tu przetrwał, gdy w swych macierzystych stronach został niemal doszczętnie zniszczony przez kolejne wcielenie rosyjskiego imperium – Związek Sowiecki. Ale i Polacy nie są tu bez winy. Skupiska greko-katolików, Ukraińców i Łemków, zamieszkujących południowo-wschodnie krańce Polski zostały w pierwszych latach po wojnie zlikwidowane stalinowską metodą: ludność wysiedlono, wsie spalono, a greko-katolickie cerkwie zamieniono na kościoły rzymsko-katolickie lub pozostawiono na pastwę losu (i rabusiów). Pewnie, że akcja ta, przeprowadzona pod nazwą „Wisła”, była skutkiem długotrwałych, okrutnych walk polsko-ukraińskich na tamtych ziemiach. Że nawarstwiły się wtedy pokłady wzajemnej nienawiści, zatwardziały serca – i mimo że dziś zrzuca się całą winę za tą akcję na komunistów, to jednak wtedy zdecydowana wiekszość Polaków odetchnęła z ulgą: w Bieszczadach wreszcie zapanował spokój!

Minęły lata, zmieniły się czasy, wymieniły się pokolenia. Umęczony siostrzany Kościół powstał na swej ziemi z martwych, odnalazł szeregi swych wyznawców. Ukraiński Kościół Katolicki – jak go dziś nazywamy – stał się trwałym elementem ukraińskiej świadomości narodowej, tak w swej ojczyźnie, jak i tu, w Kanadzie. Przetrwał w swym dawnym kształcie, zachowując nie tylko tradycyjną architekturę swych kościołów, ale przede wszystkim tradycyjną liturgię, korzystającą z dawnego, juliańskiego kalendarza. (Reforma kalendarza, wprowadzona w 1582 roku przez papieża Grzegorza XIII, nie została przyjęta przez kościoły wschodnie). Stąd Święta Bożego Narodzenia obchodzone są tam dwa tygodnie później – 6-go stycznia!
A więc – Wesołych Świąt!!!